Pustynia w Mieście

Pustynia w Mieście » Świadectwa » Świadectwo Piotra

Świadectwo Piotra

2007-01-29 Piotr

Mam na imię Piotr, mam 32 lata. Pochodzę z Zielonej Góry. Wychowałem się w rodzinie niezbyt zamożnej, gdzie ojciec popijał dość często alkohol. Przez blisko 10 lat brałem narkotyki, chyba wszystkie, włącznie z heroiną i kompotem. Zanim jednak zacząłem brać miałem dobrą pracę, kończyłem technikum, zrobiłem prawo jazdy i byłem od 5 lat z fajną dziewczyną.

Wszystko układało się dobrze, zacząłem powoli myśleć o założeniu rodziny, gdy nagle moja dziewczyna zerwała ze mną, tak naprawdę do dziś nie wiem dlaczego, a dwa tygodnie później, mój tata zmarł na raka płuc. Wtedy coś we mnie pękło. Dla poprawy nastroju codziennie zacząłem pić alkohol, z pracy wracałem późno w nocy, kompletnie pijany. Tak było przez 3-4 miesiące aż kiedyś któryś z moich kumpli, z którymi piłem przyniósł "trawkę". Zapaliłem i było fajnie, wesoło i najważniejsze, że rano nie było kaca. Później brałem już amfetaminę, LSD i inne prochy. Po około pół roku różnych takich eksperymentów spróbowałem heroiny- wtedy pomyślałem: to jest to, co chcę robić w życiu!!! - ćpać, być na haju, nie myśleć o niczym, nic nie czuć. Nikt mnie nie obchodził, ani rodzina ani przyjaciele. Najważniejsze to było przywalić w żyłę. Po roku zacząłem "grzać" kompot, bo tańszy i mocniejszy. Brałem coraz więcej i potrzebowałem więcej pieniędzy. Zacząłem kraść. Najpierw w pracy i w domu. Później kradłem na ulicy, włamywałem się do mieszkań, sklepów. Wyłudzałem pieniądze z banków. W końcu mama razem z bratem zmieniła zamki w drzwiach i kazała mi się wynosić z domu. Skończyłem na ulicy, spałem na dworcach, w różnych ruderach, żebrałem i kradłem. Chodziłem brudny, śmierdzący i zarośnięty.

W międzyczasie byłem w kilku ośrodkach, ale zawsze wracałem do narkotyków i na ulice. Zacząłem sprzedawać prochy, zainteresowała się mną policja. Uciekłem przed prawem do kolejnego ośrodka. Byłem tam 2 lata, w tym czasie miałem kilka spraw karnych. Dostałem kilka lat w zawieszeniu. Skończyłem terapię i wróciłem do domu. Jednak po miesiącu siedzenia bezczynnie w domu postanowiłem skończyć takie bezsensowne życie. Wziąłem jakieś pieniądze i wyszedłem z domu z zamiarem popełnienia samobójstwa. Wyjechałem do innego miasta, wynająłem pokój w hotelu i przez tydzień ćpałem na umór. Ostatniego dnia kupiłem za wszystkie pozostałe pieniądze kompot. Stanąłem na progu rozpaczy, dalej nie było już nic tylko czarna pustka. Wieczorem przygotowałem "złotówę" i kiedy wstrzyknąłem sobie tę śmiertelną działkę zrobiło mi się ciemno w oczach i upadłem. Wtedy usłyszałem jakiś głos - śpiew, słyszałem go bardzo wyraźnie, jakby ktoś szeptał mi prosto do ucha: "to jeszcze nie Twój czas moje dziecko, jeszcze jesteś mi potrzebny". Była noc, powinienem umrzeć, jednak rano obudziłem się zupełnie trzeźwy. Spakowałem torbę i wróciłem do domu. O dziwo matka mnie wpuściła.

Dwa dni później poszedłem do kościoła, właściwie nie wiem po co. Spotkałem tam znajomego księdza Artura, który znał mnie i moje problemy. Opowiedział mi o "Pustyni w mieście" i zaproponował wyjazd do domu tej wspólnoty. Pojechałem i zostałem tam dwa lata. Ludzie, których tam poznałem, okazali mi wiele zainteresowania i miłości. Szczególnej troski i wyrozumiałości doświadczyłem od o. Zygmunta.

Ten czas, który spędziłem w domu wspólnoty pokazał mi, że można pięknie żyć bez narkotyków. Odrodziła się we mnie nadzieja, ponownie uwierzyłem w Pana Boga i codziennie dziękuję Mu za całe moje życie.

LOGOWANIE

O WSPÓLNOCIE

AKTUALNOŚCI

ŻYCIE KOŚCIOŁA

CZYTELNIA

Wygrać trudne małżeństwo
Jacek Pulikowski
Wygrać trudne małżeństwo

Zdaję sobie sprawę, że sięgnie po tę książkę wiele osób, których życie nie wygląda różowo. Także to życie sakramentalne, małżeńskie. Żyjąc w katolickim małżeństwie, niejednokrotnie mamy możliwość przekonać się aż nadto wyraźnie, że sakrament wcale nie gwarantuje życia bezproblemowego i lekkiego.

Księgarnia religijna Izajasz

© Pustynia w Mieście & Brodex 2024 r.